Felieton Grzegorza Tabasza. Świstaka sposób na zimę
Dostałem w prezencie trofeum z Tatr. Spokojnie, to tylko bezkrwawe łowy z aparatem fotograficznym. Owa zdobycz to fotki rodziny świstaków. Jeden leżał na głazie i udawał, że pilnuje. Ze trzy czy nawet cztery inne zbierały wysokogórskie rośliny niczym kosiarka. Najsmaczniejsze do żołądka, gorszy sort do nory na posłanie.