Pierwsze dni Jóźwika w Egipcie: W Kairze życie kopie trochę bardziej brutalnie
Życie tutaj wygląda zupełnie inaczej od tego, które znamy z Europy. Są lepsze rzeczy takie jak brak powszechności alkoholu w domach i na ulicach ze względu na tutejszą religię oraz gorsze rzeczy jak stopień ubóstwa – powiedział Mateusz Jóźwik, który w sezonie 2024/2025 będzie grał w Zamalek SC w Kairze.
Posmakował wielkiego klubu
Za panem sezon spędzony w Jastrzębskim Węglu, z którym zdobył pan mistrzostwo Polski i srebrny medal Ligi Mistrzów. Jak pan będzie wspominał ten okres?
Mateusz Jóźwik: – Niewątpliwie był to najprzyjemniejszy czas w całej mojej przygodzie z siatkówką – od sposobu organizacji klubu, przez podejście do zawodnika, aż po wisienkę na torcie, czyli wszystkie możliwe finały rozgrywek, w jakich brał udział Jastrzębski Węgiel. Niesamowitym doświadczeniem było móc oglądać takie widowiska z pierwszego rzędu. Świadomość, ile wyrzeczeń, ile ciężkiej pracy zostało w to wszystko włożone, aby wybiec na parkiet takiego finału, jest czymś wyjątkowym i nieocenionym. O tej przygodzie, choć krótkiej, nie zapomnę do końca swojego życia. To również tam urodził się mój syn, który zresztą został fantastycznie przywitany przez wszystkich pracowników klubu, kibiców i samych zawodników. Życzę każdemu chłopakowi, aby choć przez jeden sezon mógł doświadczyć tylu pięknych emocji związanych z siatkówką, co w Jastrzębskim Węglu.
Nie miał pan jednak zbyt wielu okazji do gry. To był dla pana największy problem minionych rozgrywek?
– Samo moje przyjście do Jastrzębskiego Węgla było naznaczone wątpliwością, co do możliwości spędzania czasu na boisku. Natomiast wychodziłem i dalej wychodzę z założenia, że jeżeli ma się tylko możliwość zobaczyć z bliska, jak trenują i funkcjonują mistrzowie, to warto poświęcić rok na naukę. Skłamałbym, jeśli powiedziałbym, że niegranie jest ok. Nie jest i żaden sportowiec w sobie tego nie zaakceptuje. Natomiast wizja doświadczania wielkich rzeczy w akompaniamencie najlepszych zawodników na świecie jest czymś niezwykłym i często niepowtarzalnym.
Czas na zagraniczną przygodę
Pojawiły się jakieś ciekawe oferty z Polski czy od razu podjął pan decyzję, że czas na zagraniczną przygodę?
– O zagranicznych przygodach myślałem już dużo wcześniej, natomiast zawsze były jakieś wątpliwości dotyczące tego, czy warto. Dużo rozmawiałem na temat szeroko pojętych wyjazdów z moimi kolegami z boiska i mało który z nich wypowiadał się negatywnie. Z perspektywy ojca na tę przygodę trzeba patrzeć trochę inaczej. Jest to praca, za którą trzeba zaspokoić swoje potrzeby materialne. Jestem pewien, że możliwość poznania świata poprzez granie w innych ligach, w innych krajach, na innych kontynentach odda więcej niż popularne „all-inclusive”. Co do ofert, to oficjalnie nie było żadnej, także nie miałem się nad czym zastanawiać.
Dlaczego padło akurat na kierunek egipski, który nie jest najbardziej popularny siatkarsko?
– Przy rozważaniu zagranicznych wyjazdów bardzo zależało mi na tym, aby trafić do dużego klubu, który regularnie gra o wszystkie trofea. W Europie topowe miejsca dość szybko są pozajmowane, natomiast takie kierunki jak Azja czy Afryka dość sporo czasu czekają z transferami obcokrajowców. Na podjęcie decyzji miałem niespełna 24h. Mam nadzieję, że decyzja, którą podjąłem, obroni się na tle czasu. Jednym z głównych faktorów, który również miał duże znaczenie, jest to, że w drużynie, w której obecnie występuję, 90% stanowi reprezentacja Egiptu. Faktem jest, że Egipt jako reprezentacja ciut odstaje od europejskich gigantów, niemniej wciąż ma obytych zawodników z jakościowym treningiem i z sukcesami na arenach międzynarodowych.
Pamiętam, jak trener Ryś, który pracował w Egipcie, mówił mi, że Egipcjanie mają bardzo luźny stosunek do czasu i punktualności. Myśli pan, że coś może pana w Egipcie zaskoczyć?
– Znaczna część osób z drużyny bardzo dobrze wspomina trenera Rysia. Opowiadają mi ciekawe historie związane z jego doświadczeniami tutaj. Po dwóch tygodniach mogę zapewnić, że Egipt nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. Nasz klub położony jest w Kairze, prawdopodobnie największym mieście w Afryce. Proszę mi wierzyć, że życie tutaj wygląda zupełnie inaczej od tego, które znamy z Europy. Są lepsze rzeczy takie jak brak powszechności alkoholu w domach i na ulicach ze względu na tutejszą religię oraz gorsze rzeczy jak stopień ubóstwa. Mam nadzieję, że z biegiem czasu będę coraz bardziej poznawał egipską kulturę i tutejsze obyczaje. A co do punktualności Egipcjan: wydawało mi się, że to ja wcześnie przychodzę do hali na treningi, natomiast tutaj niektórzy bywają przede mną, także wydaje mi się, że ten problem został już dawno zażegnany.
Walka o najwyższe cele
Z jakimi nadziejami przystępuje pan do nowego sezonu?
– Klub od lat jest w grze o wszystkie trofea i zasadniczo tylko to nas interesuje. Niestety, rok temu musiał przełknąć gorycz porażki z tutejszym miejscowym rywalem aż czterokrotnie, bagatela z tym samym, z którym mierzy się w każdym możliwym finale, co jeszcze bardziej motywuje nas do odebrania przysłowiowego pasa. W tym sezonie klub poczynił duże zmiany. Zatrudnił brazylijskiego trenera – Carlosa Schwanke, który pracował z reprezentacją Brazylii w latach 2019 – 2023. Zakontraktował również utalentowanego atakującego rosyjskiego pochodzenia, który poprzednie lata spędzał w tamtejszych gigantach siatkarskich. Mam olbrzymią nadzieję, że taka mieszanka kulturowa przełoży się przede wszystkim na dobrą pracę, co w późniejszym etapie przyniesie radość ze zdobywania trofeów.
Nie będzie to pana pierwsza zagraniczna przygoda. Doświadczenie zdobyte w Austrii może przydać się w Egipcie czy jednak kluczowe będzie przyzwyczajenie się do tamtejszych warunków, innej kultury i tego, że nie wszystko może być dopięte na ostatni guzik tak jak w Polsce?
– Wydaje mi się, że powinniśmy trochę bardziej otworzyć oczy na całokształt jakim jest siatkówka na świecie. Poziom popularyzacji tego sportu znacznie wzrósł. Żyjemy w czasach, w których więcej osób posiada telefon aniżeli go nie ma. Powszechność informacji jaką mamy każdego dnia z różnych sfer, jest wręcz zatrważająca w niektórych przypadkach, a to wszystko sprowadza się do tego, że siatkówka na świecie postępuje bardzo szybko, a takie kluby jak chociażby ten, w którym obecnie występuję, zdążyły się już przez tyle lat nauczyć się, jak powinno się zarządzać tym produktem. Na dzień dzisiejszy jestem zaskoczony, jak mało różnic jest między tym, co spotykałem w Polsce, a co zastałem tutaj. Niewątpliwie największą różnicą są obiekty. W Polsce każdy jest względnie nowy i przystosowany do dużych widowisk, a tutaj może hala nie jest pierwszej świeżości, natomiast niczego nam nie brakuje. Mamy siłownię położoną tuż za ścianą, dostęp do kompleksów odnowy biologicznej, a to wszystko mieści się na terenie klubu. Kibice również ochoczo przychodzą dopingować swoją drużynę. Według opowieści osób pracujących w klubie na ubiegłorocznym finale żeńskiej siatkówki, która w Kairze jest od zaledwie kilku lat, było w okolicach 20 tysięcy kibiców. To naprawdę robi wrażenie. U nas standardem jest, że hale są wypełniane, natomiast niech pierwszy rzuci kamień ten, kto byłby w stanie przewidzieć, jak może to wyglądać choćby w Afryce. Gdy grałem w Austrii, miałem 19 lat i niewiele wiedziałem na temat życia i siatkówki. Teraz chcę wystrzegać się błędów, które wtedy popełniałem. W Europie wszyscy jesteśmy kulturowo w miarę podobni. Często nie doceniamy jakości naszego życia, a przede wszystkim spokoju jaki w niej panuje. Wydaje mi się, że w Kairze życie kopie trochę bardziej brutalnie, a mimo tego dostrzegam uśmiech zupełnie przypadkowych ludzi chodzących w podartych ubraniach, którzy żyją o jednym posiłku dziennie. Doceniajmy to, co mamy. Nie wszystko jest nam dane na zawsze.
Zobacz również
Zaskakujący wybór. Mistrz Polski zagra w Afryce
Artykuł Pierwsze dni Jóźwika w Egipcie: W Kairze życie kopie trochę bardziej brutalnie pochodzi z serwisu Strefa Siatkówki - Mocny Serwis.