Felieton Grzegorza Tabasza. Mrozoodporny motyl
Dobrze po zapadnięciu zmroku znalazłem siedzącą na okiennym parapecie ćmę. Niezbyt urodziwa, wielkości dwuzłotówki w szarobrązowej szacie. Oświetlona żarówką i trącana palcem żwawo przesunęła się w bok. Później odleciała. Wówczas zwątpiłem w siłę mrozu.