Podpatrzone
Festiwal w Sopocie, byłem na nim raz jako nastolatek, śpiewały wtedy Ewa Demarczyk i Anna German. I to było wydarzenie. Mieszkałem z rodzicami w domu Zaiksu, kompozytor też tam mieszkający dał mi cenny bilet. A German w salonie Zaiksu ćwiczyła swój potężny instrument głosowy, aż trzęsły się ściany. Okropny ten najnowszy festiwal, teraz TVN-owski. Nigdy nie było dobrze, poziom naszej piosenki marny, ale taki był niemal zawsze, kilka wyjątków nie zmienia stanu rzeczy. Teraz z tego zrobiła się dyskoteka, ogłuszająca muzyka, miganie świateł, a zamiast śpiewu deklamacje, recytacje i wrzaski. Jeden dzień z dawnymi wykonawcami i ich najpopularniejszymi piosenkami. Tu przynajmniej trochę nostalgii, zapach dawnego czasu i niebywały spektakl, jaki wyczynia czas, zmieniając na scenie młodych ludzi w staruszków i staruszki.
Wiadomość z Czarnej Owcy, że zostało 1,6 tys. niesprzedanych egzemplarzy mojego „Domu pisarzy w czasach zarazy”, obniżą cenę, może coś się jeszcze sprzeda, a potem na przemiał, a to przecież 30 lat mojej pracy – skupić się na tym, co zostało jednak sprzedane. Czy nie można by rozdawać niesprzedanych książek, zamiast je unicestwiać? Otóż, jak się zdaje, nie, bo to by była konkurencja dla książek, które są w normalnej dystrybucji. Mogę je co najwyżej sam wykupić za pół ceny. I wykupiłbym, gdybym był z pisowskiej nomenklatury. To właśnie tak oburza, nie tysiąc, ale tysiące karierowiczów i ideologów PiS rzuciło się na Polskę i ją grabiło jak barbarzyńcy. Teraz przegrali, ale nie stracą majątków, do końca życia będą w spokoju finansowym, a nawet w luksusie. Zazdroszczę pieniędzy, nie ceny, jaką moralnie zapłacili, by je mieć.
Post Podpatrzone pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.