ru24.pro
World News
Июнь
2024

Zakaz prac domowych

0

Wyparcie z polskiej edukacji zadań domowych wymaga radykalnej zmiany całego systemu nauczania, na którym bazujemy od prawie 200 lat.

„Nie wiem, po co to rządzący zrobili. Nikt nie prosił, nikt ich nie pytał. Prawdopodobnie będzie teraz jeszcze gorzej, niż było z pracami domowymi, bo nie wiadomo, co nauczyciele wymyślą w zamian, a przecież nam nie odpuszczą, bo sami nie mają wyjścia. Spodziewam się kompletnego chaosu”, tak powiedziała do mnie oburzona córka, kiedy na poprawę humoru po ciężkim dniu przypomnieliśmy, że już za tydzień nie będzie musiała odrabiać w domu lekcji – opowiada Tomasz, ojciec 12-letniej Ady. 

Dziewczynka miała niestety rację. Ministerstwo Edukacji Narodowej wprowadziło bez przemyślenia tematu zakaz prac domowych w młodszych klasach, tylko dlatego, że był to istotny element kampanii wyborczej Donalda Tuska. MEN pod przywództwem Barbary Nowackiej w ogóle nie przygotowało szkół do tego ruchu. W przeciwieństwie do 12-latki pani minister i specjaliści, na których w kółko się powoływała, nie przewidzieli konsekwencji zmiany wymuszonej nie faktyczną potrzebą, lecz kalkulacją polityczną. Po przeszło dwóch miesiącach od wprowadzenia zmian zdania co do skutków nadal są podzielone. Widać jednak, że albo nie wyszło z tego nic dobrego, albo – w tych lepszych przypadkach – w ogóle nic z tego nie wynikło.

22 marca 2024 r. ministra edukacji narodowej Barbara Nowacka podpisała rozporządzenie odnoszące się do zakazu prac domowych. Od 1 kwietnia 2024 r. nauczyciele w klasach I-III nie zadają nic do wykonania przez ucznia w czasie wolnym od zajęć dydaktycznych. W klasach IV-VIII zadania są zaś dla chętnych, ale nie można ich podsumować oceną w dzienniku. Dla uczniów szkół ponadpodstawowych natomiast nie zmieniło się nic. 

Wszystko zaczęło się jeszcze w czasie kampanii wyborczej, w której po wystąpieniu we Włocławku Donald Tusk obiecał, że gdy dojdzie do władzy, zniesie obowiązek zadań domowych. Obecny premier dotrzymał słowa, czego dokonał rękami ministry Nowackiej.

Kiedyś były prace domowe.

– Koszmar zaczął się tuż po Wielkanocy. W weekend poprzedzający powrót do szkoły elektroniczny dziennik Librus oszalał. Co jakiś czas rozbrzmiewał dźwięk powiadomień. Każda kolejna wiadomość informowała, że w nadchodzącym tygodniu Adaś będzie miał kolejną kartkówkę. Pierwsza myśl dziecka: „Mamo! To przez zakaz prac domowych” – opowiada Amelia, mama 11-latka, i dodaje: – Skończyło się na sześciu kartkówkach w jednym tygodniu. Dziecko w piątek było tak wymęczone, że poszło spać około godz. 15, tuż po powrocie ze szkoły. 

Sytuacja wygląda fatalnie w kontekście słów Barbary Nowackiej, która argumentowała za zakazem prac domowych: „Dzięki temu rozwiązaniu uczniowie będą mieli więcej czasu na utrwalanie wiedzy, przygotowanie się do sprawdzianów, czytanie książek, a także, co bardzo ważne, realizowanie swoich pasji i odpoczynek”. I znowu to dziecko, a nie dorośli, miało rację. Część nauczycieli – czy dlatego, by wyrazić niezadowolenie z nowego rozporządzenia ministry Nowackiej, czy z braku pomysłu na alternatywę dla zadań domowych – poszła przede wszystkim w robienie kartkówek. 

Nowackiej można oddać sprawiedliwość w jednym – rzeczywiście dzieci mają teraz więcej czasu na zakuwanie, z tym że przymusowo, zamiast prac domowych, a nie jako opcję dodatkową.

Wytrych w zaleceniach Ministerstwa Edukacji Narodowej znalazła pewna anglistka z Bydgoszczy. Trzecioklasiści znajdujący się pod opieką nauczycielki po 1 kwietnia zaczęli przynosić do domu „ćwiczenia motoryczne ręki”. Takie prace można według MEN zadawać: „Wyjątek stanowią prace dotyczące usprawniania motoryki małej, czyli ćwiczeń polegających na rozwijaniu umiejętności ruchowych dłoni”. Bydgoska anglistka zadaje więc dzieciom „trening kaligrafii” w języku obcym. Szach-mat, dzieci, szach-mat, rodzice!

Jeszcze inna nauczycielka, tym razem z województwa pomorskiego, uczniów starszych klas po prostu zastraszyła, co opisywał portal Głos Szczeciński. Kobieta stwierdziła, że albo nadal będą rozwiązywać zadania domowe, albo wszyscy zostaną odpytani przy tablicy z materiału, z którego mają być surowo oceniani. Tutaj kolejna dziura w systemie. Prace domowe niby są od IV klasy nieobowiązkowe i nie podlegają ocenie, jednak nauczyciel ma prawo odpytywać uczniów z bieżącego materiału ile wlezie. Czy zatem można zarzucić pomorskiej nauczycielce, że zrobiła coś zakazanego? Przecież zgodnie z nowym zarządzeniem tych „nieobowiązkowych” prac domowych nie ocenia. To taka „dżentelmeńska umowa” pod przymusem. Dzieci robią grzeczność nauczycielce, odrabiając zadania domowe, a pani robi w zamian grzeczność dzieciom i ich nie odpytuje.

Wobec powyższych sytuacji upada argument, który stał za zniesieniem prac domowych – że uczniowie mają żyć w mniejszym stresie związanym ze szkołą. Znów mamy odwrotny skutek – niektóre dzieci nie wiedzą, co przyniesie jutro. To raczej przeciwieństwo pojęcia bezpiecznej przestrzeni, jaką ma być szkoła.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Post Zakaz prac domowych pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.